Raju w Udajpurze i Raj w Mumbaju

Hałas zza okna budzi nas rano jak co dzień w Udajpurze. Spakowane, zostawiamy bagaże i wychodzimy na miasto, bo o 16 mamy autobus do Mumbaju.

Zwiedzamy m.in. stare miasto i wieżę zegarową.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Na śniadanie idziemy do kolejny raz do Bhati Restaurant. Dziadek (Raju), do którego należy jest też specjalistą od masażu i terapeutą. Czytamy jego księgę z wpisami ludzi z różnych zakątków na ziemi. Zna się na rzeczy. Najnowszy wpis muszę mu przeczytać, bo po angielsku mówić potrafi, ale czytać nie. Bardzo uprzejmy i pomocny starszy pan.

Za pierwszym razem jak widział, że mam katar, poszedł po olejek eukaliptusowy i posmarował mi nim nozdrza. Dziś załapałam się na masaż głowy – otwierał mi czakry ;) Wiadomo po jednym razie cudu nie ma, no i w sumie nie czuję żadnej zmiany. Raju poprzez dotyk dłoni wydaje diagnozę, że jestem zamknięta w sobie (Olka również) i próbuje otworzyć moją czakrę, ale się nie udaje. Mówi, że czasem potrzeba kilku dni. Pyta mnie również, co mi się stało w serce bo widzi że jest bardzo poranione… zaniemówiłam. Z samego dotyku dłoni powiedział mi również inne rzeczy dość osobiste, szczegółowe o mnie, takie których nie można strzelić lub które pasują do większości ludzi. Cudowny człowiek :) i zaradny. Mówi, że tutaj się fajnie prowadzi interes, bo nie musi nic płacić, ponieważ on nie zarabia, dostaje tylko prezenty ;)

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Na drogę do Mumbaju kupujemy rum i colę, które nie tak łatwo tutaj zdobyć. Do ich zmieszania w jadącym autobusie na drogach Indii potrzeba akrobatycznych zdolności, ale udaje nam się ten wyczyn. Długo rozmawiamy z Olką i w pewnym momencie stwierdzam, że chyba mu się jednak udało otworzyć nasze czakry…a może to tylko wpływ rumu ;)

Znów z autobusu wysiadamy całe poobijane, bo kierowca wariat i gdzieś przy ulicy głównej w Mumbaju, zdezorientowane.

Zanim dowiemy się gdzie dokładnie jesteśmy, szukamy toalety a tam zamiast 2 rupii każą Olce zapłacić 10 rupii, bo co… biała to płaci więcej nawet za toaletę? -_- Dlatego ja idąc nie dałam im nic, dla zasady, bo pieniądze wartościowo to żadne. Wiem, jestem wredna.

Na ulicy zaczepia nas młody drobny chłopak z włosami na żelu i kolczykami w uszach i widząc, że zaglądamy na mapę oferuje swoją pomoc. Opowiada nam trochę o sobie, zaprasza na wesele siostry. Jesteśmy bardzo głodne więc prosimy go o wskazanie dobrej knajpki. Nie tylko ją wskazał, ale też zaprowadził, podszedł do sprzedawcy i mówi, że mamy zapłacić wg cen dla lokalesów a nie turystów. Mówi nam ile mamy zapłacić po czym oznajmia, że on idzie się umyć ale wróci do nas.

Tak, jasne… z niedowierzaniem zaczynamy pałaszować danie, za które faktycznie płacimy 40RS, … nie za jedno –  za 2 dania i 3 herbaty.

Chłopak nazywa się Raj i rzeczywiście wraca. Pokazuje nam na telefonie swoje zdjęcia i filmiki m.in. jak wskakuje do jadącego pociągu (rozrywka w Mumbaju). Lowelas z niego wielki ale okazuje się naprawdę pomocną i dobrą duszą.

Jedziemy pociągiem (Raj kupuje nam bilety i nie chce zwrotu), a później taxi (płacimy jak lokani ;) ) na Colabę. Raj wskazuje nam przedziały dla samych kobiet, mówi, że tam będzie dla nas bezpieczniej bo unikniemy spojrzeń i zaczepek mężczyzn a spotkamy się na peronie na ostatniej stacji. Tak też robimy a w naszym przedziale obserwujemy różnorakie dziewczęta, te ubrane w kolorowe sari ale też młode, nowoczesne, które nie różnią się wcale od Europejek czy Amerykanek.

Na Colabie nie możemy znaleźć taniego noclegu, właściciele są bardzo niemili a warunki obskurne za wielkie kwoty. Bardzo zmęczone po 16h jazdy i mające już dość dużych zatłoczonych miast jednogłośnie z Olką postanawiamy, że nie zostajemy w Mumbaju, jedziemy od razu na Goa odpocząć.

Tak więc cel zmienia się ze ‘znaleźć nocleg’ na ‘znaleźć transport na Goa na dziś’. Raj próbuje nas przekonywać, żebyśmy zostały ale jesteśmy zdeterminowane. Cały czas, kiedy chodzimy w poszukiwaniu pociągu lub autobusu po mieści Raj nosi mój ciężki i ogromy plecak. Pot leci mu z czoła ale nie chce mi oddać plecaka, twierdząc, że jest silny bo chodzi na siłownię i plecak wcale nie jest taki ciężki (ok 20 kg).

Większość biur jest zamknięta, ale w końcu po kilku godzinach znajdujemy autobus na Goa! Kolejne 16h w autobusie na miejscach siedzących przed nami. My chyba lubimy się tak z Olką katować.

Do wyjazdu jest jeszcze trochę czasu, więc idziemy coś zjeść – mumbajskie hamburgery, niezbyt dobre i bardzo ostre. Kurcze z Rajem, gdyby tak podróżował z nami po całych Indiach zaoszczędziłybyśmy dużo na jedzeniu, choć ogólnie i tak jedzenie w Indiach (ceny dla obcokrajowców) nie jest drogie. Żartujemy, że on chyba należy do mumbajskiej mafii, skoro się go tak wszyscy słuchają.

Odprowadza nas do miejsca, skąd odjeżdżamy i czeka aż odjedziemy. Ściąga z dłoni gumowe bransoletki i daje nam na pamiątkę, a my dajemy mu czarne wkrętki (kolczyki) Olci.

Żegnamy się z Rajem, dziękując, że był naszym aniołem stróżem w Mumbaju i wsiadamy do autobusu, jedziemy kilkanaście metrów po czym zatrzymuje nas (bus) policja. Nie wiemy o co chodzi ale mamy przymusowy ok 15 min postój. A tu nagle do autobusu wchodzi Raj z lassi (hinduski napój) dla nas!! Świetny jest ten chłopak, jak sam twierdzi zbiera karmę i wierzy, że odrodzi się jako ktoś lepszy w kolejnym życiu i znajdzie swoją miłość. Życzymy mu tego z Olką z całego serca.

Spotkanie z Rajem jest miłą niespodzianką w tym piekiełku zwanym Indiami ;)

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Czego nie można powiedzieć o naszej dalszej jeździe… autobus wypakowany po brzegi, dzieci śpiące w przejściu na podłodze, na małym telewizorze na cały regulator leci hinduski trwający wieki film. Hindusi wpatrzeni w niego z zachwytem i uśmiechem na ustach. Oni są chyba wszyscy głusi. Moje stopery do uszu poddają się przy takiej ilości decybeli i już kończą mi się pomysły jak sobie pomóc. Oczywiście chrząkanie i charkanie dodaje ‘smaczku’ dźwiękom z tv. Gruba babka za nami opiera się o fotel i cały czas dotyka Olkę po włosach a ona już po kolejnych prośbach nerwowo nie wytrzymuje.

16h z piratem drogowym, całe poobijane, potem cały dzień w upale z plecakami po Mumbaju a teraz kolejne 16h w takich warunkach. No tak… chcemy przygód to mamy ;)